Ta strona korzysta z plików cookies, dzięki czemu możemy zapewnić Ci możliwie najlepsze wrażenia użytkownika. Informacje o plikach cookie są przechowywane w przeglądarce i wykonują takie funkcje, jak rozpoznawanie użytkownika po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są najbardziej interesujące i użyteczne.
Panie Rafale, dwadzieścia pięć lat w jednej firmie to bardzo dużo jak na dzisiejsze czasy. Co sprawiło, że został Pan w Melaco tak długo?
Tak po prostu wyszło (śmiech). Kiedy przyszedłem do Melaco, nie było w Nowej Soli jeszcze tak dużych możliwości, jak obecnie, nie było strefy ekonomicznej ani wielu innych firm. Pracowałem tutaj, nauczyłem się swoich zadań, zrozumiałem maszyny, które obsługuję i uznałem, że tutaj póki co zostaję. I z „póki co” zrobiło się 25 lat.
Czy pamięta Pan swoje początki w Melaco? Dołączył Pan do zespołu w roku słynnej powodzi. Jak to wpłynęło na pierwsze miesiące pracy?
Zaczynałem pracę w marcu 1997 roku, a powódź była w lipcu. Razem z nią zaczęła się walka o utrzymanie i zabezpieczenie zakładu. Było wtedy mniej faktycznej pracy, mieliśmy za to całodobowe dyżury, podczas których się zmienialiśmy, żeby nadzorować teren zakładu. Cała brama wjazdowa była wtedy zakryta workami z piaskiem, a my upewnialiśmy się, że wnętrze jest zabezpieczone.
Przeczytaj również: Jak wyglądało 25 lat w Melaco? Wywiad z Andrzejem Nowocieniem
Po powodzi załoga Melaco wróciła do standardowych zadań. Czy od 1997 pracuje Pan cały czas nad tymi samymi procesami produkcyjnymi?
Od początku pracuję na okleiniarce do listew profilowanych, teraz również na pile panelowej. Kiedy zaczynałem w Melaco, obsługiwałem też maszyny, których już w tej chwili nie ma w zakładzie.
Park maszynowy z biegiem czasu unowocześnił się. Czy ciężko było nauczyć się obsługi nowych narzędzi i urządzeń?
Teraz już nie. Nowe maszyny wchodziły w ciągu kilku lat odkąd zacząłem, byłem wtedy młody, więc na pewno było dużo łatwiej poznawać nowości. Dzisiaj mogłoby już być trudniej (śmiech). Dużo maszyn, które się pojawiły, było już opartych o numeryczną technologię, pojawiły się frezarki. Wcześniej również korzystaliśmy z numerycznych urządzeń, ale starszej generacji. Były też maszyny, które trzeba było ręcznie ustawiać.
Technologia numeryczna wymaga wiedzy, jeśli chodzi o ustawianie urządzeń i określanie parametrów. Istotna jest także precyzja, zgadza się?
Zdecydowanie. Na pile panelowej wykonujemy operacje cięcia z dokładnością do 0,2 mm. Trzeba się tego trzymać, bo jeżeli popełnimy błąd, inne maszyny na zakładzie już nie obrobią danego elementu. Musimy więc korzystać z suwmiarek, liniałów, miar, dokonywać dokładnych pomiarów, żeby wszystko się zgadzało i element mógł iść do dalszej obróbki.
Przeczytaj również: Praca operatora maszyn w Melaco. Rozmowa z Przemysławem Kopaczewskim
Jako osoba z dużym doświadczeniem, uczy Pan nowych członków załogi. Ile czasu potrzebuje taki pracownik, żeby mógł stać się samodzielnym operatorem, na przykład, takiej piły?
Myślę, że kilka miesięcy. Maszyna nie jest może skomplikowana, ale trzeba trochę na niej popracować, żeby umieć ją dobrze obsłużyć. Wiele można się nauczyć już od samego patrzenia na komputer i obserwowania tego, co robię. Myślę, że około 4-5 miesięcy to czas, kiedy pracownik może już samodzielnie zacząć pracować na tym urządzeniu.
Co jeszcze w ciągu ostatnich 25 lat zmieniło się w Melaco, jeśli chodzi o sam zakład?
Na pewno zakład jest większy. Na początku były tylko dwie hale, dzisiaj jest ich więcej, mamy też laboratorium. Na tych dwóch halach kiedyś pracowało dużo więcej osób, niż dzisiaj pracuje w całym zakładzie. Praca jest bardziej zautomatyzowana, istotna jest właśnie umiejętność obsługi maszyn, bardziej niż praca ręczna, którą wykonywaliśmy 25 lat temu.
Kiedyś pracowało się łatwiej niż dzisiaj?
Kiedyś na pewno nie było tylu obowiązków. Pracownik przychodził, ustawiał maszynę i na tej maszynie się pracowało. Dzisiaj trzeba sobie samemu wszystko ustawić, samemu zmierzyć, policzyć i wypisać papiery. Jest więc większa odpowiedzialność, ale też dzięki temu jest lepiej, ciekawiej.
Przeczytaj również: Melaco od strony finansowej. Rozmowa z Główną Księgową, Anetą Wisłocką
Produkcja elementów meblowych to Pana codzienność. Czy po pracy również pasjonuje się Pan meblarstwem, zwraca uwagę na meble?
Jeśli kupuję meble, jakiś zestaw meblowy do pokoju czy kuchnie, to wiem, na co zwracać uwagę, żeby wybrać produkt lepszej jakości. Czasami podpowiadam znajomym czy rodzinie, bo pewne detale, które są niewidoczne dla zwykłego człowieka, nam od razu rzucają się w oczy. Ale nie nazwałbym tego pasją.
Co w takim razie robi Pan po godzinach? Czym się Pan pasjonuje?
Jestem kibicem Falubazu. Od 1980 roku jeżdżę na mecze zielonogórskiej drużyny.
Czyli już ponad 40 lat! Pamięta Pan swój pierwszy mecz?
Pamiętam. Jako młody człowiek odwiedziłem rodzinę w Zielonej Górze i stwierdziłem, że nie chce mi się dłużej siedzieć na rodzinnym spotkaniu. Powiedziałem wszystkim: Idę na żużel. Poszedłem raz i od razu się spodobało. Od tamtej pory jeżdżę na mecze regularnie.
Czyli zna Pan zielonogórską drużynę tak dobrze, jak zna Pan zakład Melaco?
O, tak. Tyle się w tym Falubazie zmieniło w ciągu tych lat, na pewno więcej niż w Melaco (śmiech).
Które lata wspomina Pan jako najciekawsze dla Falubazu?
Niedawno, 7-8 lat temu, kiedy był prezes Dowhan, to były złote lata drużyny. Były Mistrzostwa Polski, były złote i srebrne medale. Wtedy było fajnie. Teraz jest trochę gorzej, bo jest Pierwsza Liga, ale jestem fanem, więc cały czas kibicuję. Pierwsze ligowe mecze mam już zaliczone.
Życzymy w takim razie zarówno zawodowych sukcesów na Pana koncie, jak i sportowych na koncie Falubazu. Dziękujemy za rozmowę.
Kontakt
Masz pytania? Skontaktuj się z nami.
Chętnie odpowiemy na wszystkie pytania dotyczące oferty MELACO, warunków współpracy oraz zamówień. Napisz lub zadzwoń do nas.
DANE KONTAKTOWE
Melaco sp. z o.o.
ul. Ciepielowska 9
67-100 Nowa Sól
DZIAŁ SPRZEDAŻY
Agata Sroczyńska
koordynator ds. sprzedaży
DZIAŁ SPRZEDAŻY
Beata Prałat
specjalista ds. sprzedaży